Rodzice zawsze się zamartwiają, czy ich dziecko odpowiednio się odżywia, ale raczej nie w sensie wartościowości pożywienia, tylko ilości. Mamy na siłę próbują wepchnąć do buzi kawałki obiadu, którego dziecko odmówiło zjedzenia. Mimo dobrych chęci i troski rodziców jest to dosyć błędne postępowanie. Dziecko jak każdy człowiek nie zawsze ma ochotę na jedzenie.
Czasami wystarczy mu dzień na owocach, czy soczkach. My również nie zawsze mamy ochotę na konkretny posiłek, dlatego też nie powinno zmuszać się dzieci do jedzenia czegoś. Wspólny posiłek powinien być przyjemnością dla większych członków rodziny, jak i dla malucha. Wmuszanie na siłę talerza zupki, czy groźby i zastraszanie, nie są dobrą metodą na zachęcenie niejadka do spożycia obiadu. Dzieci dopiero poznają świat i wszystko, co je otacza.
Jeśli coś im się podoba wzrokowo i do tego ładnie pachnie, to mamy większa szansę na powodzenie. Jeśli dziecko wybrzydza i nie chce jeść np. warzyw, czy owoców, to należy poszukać takich, które będą mu smakowały. Bawmy się z dzieckiem, przygotujmy tace pełną różności i niech dziecko samo zdecyduje, na co ma ochotę i co mu smakuje. Jeśli nie lubi jabłek, to nie zmuszajmy go. Być może zasmakują mu winogrona, czy pomarańczko.
Może z czasem zmieni zdanie, a wmuszanie na siłę jedzenie, będzie raczej przynosiło odwrotny efekt. Jednym z często popełnianych błędów jest również porównywanie swojej porcji do porcji dziecka – które oczywiście powinno mieć mniejszą. Nie jest to żałowanie dziecku, tylko zdrowy rozsądek. Nie wolno przekarmiać dziecka, bo może to być powodem otyłości w przyszłości. Jedzenie, które już zjemy, zostaje strawione i rozbite na mniejsze cząsteczki, które transportowane są do krwi, aby następnie zostać odłożonymi jako zapas dla odżywiania naszych komórek.
Zbyt duży zapas będzie się gromadził jako tkanka tłuszczowa. W późniejszym czasie takie dzieci mogą mieć problemy z wagą. Najlepiej, jeśli nie zapycha się dziecka ciasteczkami, czy słodkimi bułkami między posiłkami. Jeśli godzinę przed obiadem maluch zje drożdżówkę czy inny smakołyk, to raczej jest pewne, ze nie zje niczego więcej. Można ustalić zasady z dzieckiem, w których będzie jasno powiedziane, że przed obiadem słodyczy nie jemy.
Lepszym rozwiązaniem są owoce, które nie zapychają, a i również dostarcza naszemu dziecku potrzebnych mu witamin. Jedzenie, które podajemy naszemu dziecku powinno dostarczać mu wszystkich potrzebnych składników. Czyli musi zawierać odpowiednie proporcję między węglowodanami, białkiem i tłuszczami. Wybierajmy mało przetworzone produkty. Mrożona pizza, czy frytki nie są odpowiednim pokarmem dla 9- latka itp. Węglowodany powinny zapewniać około 55% zapotrzebowania energetycznego.
Najlepiej, jeśli są to wartościowe cukry, pochodzące od pełnoziarnistych produktów, czy owoców, a nie od słodkości, które dostarczają pustych kalorii. Białko powinno zajmować około 15-20% dziennego ilości kalorii. Białko powinno być przede wszystkim pochodzenia zwierzęcego, czyli mleko, chude mięso, jajka, jogurty, kefiry itd. Ilość tłuszczy nie powinna przekraczać 30%. Dobrze byłoby, gdyby były to tłuszcze roślinne, są o wiele zdrowsze od tłuszczy zwierzęcych. Dla dziecka nie jest odpowiednia typowa ciężka polska kuchnia. Należy włączyć w jadłospis ryby, gotowane warzywa, ale wszystko podane tak, aby wyglądało smakowicie.
Kiedy należy zacząć się martwić? U nastolatków, a szczególnie nastolatek trzeba zwrócić uwagę, na to czy dziecko się celowo nie głodzi i czy nie schudło zbytnio w niedługim czasie, bo może się okazać, iż choruje na anoreksje, czy bulimię. Długi brak apetytu może sugerować złe funkcjonowanie układu pokarmowego, wtedy należy zgłosić się do lekarza. Nie należy kupować środków wspomagających łaknienie, bez wcześniejszej konsultacji z lekarzem.
Pamiętajmy, ze jednodniowy brak apetytu nie musi być od razu czymś groźnym. Dzieci w wieku od 1-3 latek potrzebują około 1300 kalorii dziennie, od 4-6 lat około 1700 kcal, od 7-10 około 2400 kcal, 11-14 około 2500 kcal, 15-18 około 2100- 2500 kcal. Dziewczynki oczywiście potrzebują mniej energii, niż chłopcy.
Opracowanie wspólne: Katarzyna Kupczyk (tekst) & Marta Akuszewska (korekta)